[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy następnego dniarozanielona trafiłam do domu, mama zrobiła na obiadgrochówkę.Tato, „zmęczony”, ukrył się w swoim pokoju.Zostałyśmy przy stole same.– Gdzie spędziłaś sylwestra? – Przy drugim daniumama zdecydowała się zadać pytanie.– U Wieśki.– Mielony omal nie utkwił mi w gardle.– A naprawdę? – Mama, nie spuszczając ze mniewzroku, podniosła do ust surówkę z marchwi.– Już mówiłam.Byłam u Wieśki.– Julia, czy ty masz mnie za idiotkę?Przestraszyłam się spojrzenia mamy.– Pójdę do siebie.– Wstałam od stołu.– Nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła.– Zostaniesz ipowiesz prawdę! Znowu byłaś z tym swoim gachem?Znalazłam się na dnie rozpaczy i poniżenia.Poczułam się jak kobieta lekkich obyczajów.Ktoś –pewnie Wieśka – mnie wydał.Pozostało mi stanąć podmurem i zaczekać na serię z karabinu.– Mamo…– Byłaś z nim? – Nie pozwoliła dokończyć.– Skąd wiesz?Musiałam zapytać.Lojalność Wieśki była w tamtejchwili najważniejsza.– Ktoś cię widział, jak wsiadałaś do samochodu przyJeziorance.Ale, ale, to chyba nie ja powinnam siętłumaczyć, a ty.Byłaś z nim? – zapytała powtórnie.– Byłam.Nie umiałam się postawić, kłócić, walczyć o swoje.W oczach mamy nie dostrzegłam przyzwolenia napoważną rozmowę o mojej miłości do Leona, o jegomiłości do mnie.Ona po prostu chciała, żebym sięprzyznała do potajemnych spotkań z podstarzałymnarcyzemzWarszawy,podrywaczemnieletnich,głupiutkich małolat z prowincji, którym imponujeprzybysz z innego świata, artysta, pewnie głupi, próżny izmanierowany.Ale przecież Leon był zupełnie inny!Kochał mnie.A że nie miałam osiemnastu lat? Jeszcze niemiałam…– To teraz, moja panno, pójdziesz do swojego pokojui zastanowisz się, co zrobiłaś! – Mama byłanieprzejednana.– Porozmawiamy później.Poszłam.Po kilku tygodniach zaczęłam się źle czuć, dokuczałymi mdłości, słabość.Byłam w ciąży.A Leon już nigdy się ze mną nie skontaktował.Zatem skąd to zadowolenie, kiedy się dowiedział, żeurodziła się Klara? – myślałam.Elementy układanki w żaden sposób nie chciały trafićna swoje miejsca.Ku mojemu zdumieniu w kopercie znalazłam jeszczejedną kartkę.Tym razem do mnie.Moja dzielna, kochana Juleńko!Dzięki Bogu, że nareszcie mogę do Ciebie napisać imieć nadzieję na odpowiedź.Starałem się z Tobąskontaktować przez ostatnich kilka miesięcy, ale zniezrozumiałych dla mnie powodów nie chciałaś miodpowiadać.Czym uraziłem Cię podczas naszegoostatniego spotkania w sylwestra? Wydawało mi się, żerok, za który wznosiliśmy toasty, będzie piękny, a kolejnejeszcze lepsze.Próbowałem się do Ciebie dodzwonić, bezskutku.Zmieniliście numer telefonu? Listy, które pisałemdo Ciebie, nie wracały, co chyba oznacza, że jeodbierałaś?Sporo czasu zajęła mi praca nad książką.Może jączytałaś? Występuje w niej wspaniała dziewczyna,mająca Twoje rysy, charakter, cechy.To Ty.I zagubionyfacet, który szukając miejsca na pisanie, jedzie w głuszę,gdzie ni z tego, ni z owego odnajduje miłość.To ja.Chciałem przyjechać, zasięgałem informacji na Twójtemat przez Staszka.Podobno zaczęłaś spotykać się zkolegą z klasy i byłaś z nim szczęśliwa.Taką informacjęprzekazali mu Twoi Rodzice, prosząc, bym zarzucił próbyskontaktowania się z Tobą.Pewnie mieli swoje racje.Juleńko! Nie chcę ich krytykować, ponieważ dziękilistowi od nich właśnie dowiedziałem się, jak wyglądałoTwoich kilka ostatnich miesięcy.Ciąża, nauka, rozterki.Rozumiem wszystko, poza jednym: dlaczego mi o niczymnie napisałaś? Chętnie bym przecież uczestniczył,pomagał ci, wspierał.Razem dalibyśmy radę! Nierozumiem, dlaczego mnie odrzuciłaś, czym sobie na tozasłużyłem, ale mam nadzieję, że sobie to wyjaśnimyprzy najbliższej okazji.Może uda mi się odzyskać Twojeuczucie, bo moje trwa niezmiennie.Cokolwiek teraz domnie czujesz, możesz być pewna, że bardzo się cieszę znarodzin naszej córeczki i zawsze już będę dla Was obu,w każdy sposób.Możesz na mnie liczyć, tylko skontaktujsię ze mną, proszę.To, co się wydarzyło, nie jest (biorącnawet pod uwagę Twój wiek) wstydem ani dopustembożym.Jest naszym szczęściem.Juluś! Czekam na list lub telefon.Namiary pozostająbez zmian.Kocham i Ciebie, i Klarcię, chociaż jeszcze jej niewidziałem…LeonKawa w filiżance zdążyła wystygnąć.Puzzlezaczynały nabierać kształtu.Nietrudno było się domyślić,dlaczego listy Leona nie docierały.Ciekawe, czy mamasię ich pozbyła, czy odnajdę je w którymś z przepastnychkartonów? A ja tyle do niego pisałam! O miłości,samotności, ciążowych mdłościach.– Zapomnij o nim – słyszałam od mamy.– Damysobie radę.Nie miałam już nawet ochoty na nalewkę.Zapaliłamostatniego papierosa.Jak mogłam uwierzyć, że Leonmnie porzucił?Wystukałam na klawiaturze komórki tekst esemesa:Klara, muszę Ci o czymś powiedzieć.To ważne.Śpijdobrze, Kochana.13.– Borys? Nareszcie udało mi się do ciebiedodzwonić.– Dopiero piąta próba połączenia okazała sięudana.– Byłeś na spotkaniu? Dlaczego nie oddzwoniłeś?Już myślałam, że coś się stało.Jest dwunasta.No wiesz,tutaj tak wolno płynie czas… Mam wrażenie, że powinienbyć już wieczór.Borysa wyraźnie zdziwił mój niepokój.– Co się miało stać? – bagatelizował.– Mamy wfirmie audyt i jestem zajęty.Ale teraz możemy pogadać.Wszystko u ciebie w porządku?Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]